Zespół abstynencyjny. Zespół abstynencyjny jest stanem zaburzeń somatycznych i psychicznych wynikających z nagłego odstawienia alkoholu. Może przyjmować różne nasilenie – od niewielkiego niepokoju z nudnościami, zawrotami i bólami głowy, poprzez zagrażające życiu napady drgawkowe, podobne do tych występujących w przebiegu Czy trudno jest wytrzymać miesiąc bez alkoholu? Nawet jeżeli na co dzień stronimy od mocnych trunków, to przecież okazji do wypicia jest wiele. Zobacz film: "Jak alkohol wpływa na zdrowie?" Lampka wina wieczorem na rozluźnienie po stresującym dniu, kilka kieliszków wódki z okazji urodzin znajomego w weekend, małe piwo podczas oglądania meczu. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile alkoholu wypijamy w ciągu miesiąca! A co by było, gdyby nagle całkowicie z niego zrezygnować? 1. Czy Polacy naprawdę piją dużo alkoholu? Według statystyk, na przeciętnego Polaka przypada rocznie 10 l czystego alkoholu. I chociaż stereotypy o Polakach głoszą, że do abstynentów nie należymy, to na tle państw europejskich wcale nie wypadamy tak najgorzej. Jak podaje Światowa Organizacja Zdrowia: jesteśmy dopiero w drugiej dziesiątce państw w Europie o najwyższym spożyciu alkoholu. Dlaczego pijemy? Przede wszystkim po to, aby się wyluzować i zrelaksować. Alkohol ułatwia i umacnia kontakty z ludźmi, sprawia, że stajemy się odważniejsi oraz przeżywamy odmienne stany psychiczne. Ponadto znieczula, uśmierza przykre uczucia i pomaga oderwać się od problemów. Niestety, kiedy wytrzeźwiejemy, wracają one do nas jak bumerang. 2. Jak psychika reaguje na abstynencję? Jakby nie było, niewielkie ilości alkoholu pozytywnie wpływają na zdrowie. Ale czy potrafimy zachować umiar w piciu? Naukowcy postanowili sprawdzić, co dzieje się w organizmie po miesięcznej abstynencji. Jedno z takich badań zostało opisane na łamach pisma psychologicznego „Health Psychology”. W badaniu uczestniczyło 857 dorosłych Brytyjczyków, którzy mieli za zadanie wypełnić kwestionariusze miesiąc oraz pół roku po zakończeniu „suchego miesiąca”. 64 proc. badanych w ogóle nie piło alkoholu w wyznaczonym przez naukowców czasie. Badanie wykazało, że po okresie abstynencji badani rzadziej sięgali po alkohol, a jeśli już zdarzało im się pić, to robili to ze znacznie większym umiarem niż przed okresem abstynencji. Co najbardziej zaskoczyło badaczy to fakt, że w ogóle nie zaobserwowano „efektu odbicia”, a więc przypadku, w którym po okresie niepicia badany chciałby nadrobić czas bez alkoholu z nawiązką. Picie alkoholu / 123RF 3. Jak ciało reaguje na abstynencję? Podobny eksperyment postanowili zrobić dziennikarze z magazynu "New Scientist". 14 osób przeprowadziło rutynowe badania, a następnie dziesięciu z nich przez pięć tygodni w ogóle nie piło alkoholu, a czterech spożywało go tak samo, jak robili to dotąd. Po upływie założonego okresu abstynencji, dziennikarze wykonali badania ponownie. Jak przedstawiły się wyniki? U tych osób, które nadal piły alkohol nie odnotowano żadnych zmian. Natomiast u panów, którzy przez ponad miesiąc nie pili alkoholu, zawartość tłuszczu w wątrobie zmniejszyła się o 12-15 proc.! Ale to nie wszystko. U tymczasowych abstynentów poziom glukozy we krwi spadł o 16 proc, cholesterol obniżył się o 5 proc., a ponadto badani schudli średnio o 1,5 kg. Oprócz efektów fizycznych, dziennikarze zauważyli, że poprawiła się u nich pamięć i zdolność koncentracji, a także lepiej śpią. Jedyne negatywne skutki niepicia zdaniem osób badanych, dotyczyły kontaktów społecznych. Jak widzimy, detoks przyda się każdemu. Wystarczy miesiąc abstynencji, aby poprawić swoje wyniki badań i cieszyć się lepszym zdrowiem. polecamy Autor: Getty Images. Spożywanie alkoholu w nadmiernych ilościach przez dłuższe okresy (zarówno regularne jak i okresowe) powoduje wiele zmian w całym organizmie człowieka. Uszkodzeniu ulega nie tylko wątroba, ale także żołądek i cały przewód pokarmowy, układ nerwowy, trzustka i inne narządy. Proponuję aby mąż przede wszystkim Detoks. Słowo, które wprowadza niezręczne pomrukiwanie i kojarzy się jednoznacznie negatywnie. Robisz detoks, więc masz problem z alkoholem albo z narkotykami. Ewentualnie kupiłeś w Mango plastry Aikido. Jakiś czas temu zdecydowałem się na swój pierwszy alkodetoks. Czas idealnie mi zagrał, bo właśnie wróciłem z urlopu — miksu pubowania i wyjazdu na domek połączonego z odwiedzinami u kolegi — a już w perspektywie miałem Bracką Jesień w Cieszynie. Postanowiłem ten okres pomiędzy jednym piciem a drugim piciem przeznaczyć na odciążenie wątroby. Na detoks. Trwał dokładnie 2 tygodnie i 3 dni. Założyłem, że nie może być za krótko, ale też bez przesady, że stronię od alkoholu do Andrzejek. Ile alkoholu wypijałem dotychczas? I tak mniej, niż jakiś czas temu. Tak najchętniej odpowiadałem tym, którzy pytali. Mam ojca alkoholika, więc z alkoholem powinienem uważać. Raczej nie piję w każdy weekend; co sobotę nie zgonuję na wersalce, rzygając do miski. Owszem, miewam kaca, nawet po 2 piwach wieczorem. Nie przeholowuję, a w tygodniu — jeżeli nie ma czego „opijać” — nie piję ani kropli. Imieniny wujka kolegi z technikum nie są żadną okazją, by się napić. Promocja na dżem truskawkowy w pobliskim Tesco również nie. Jakiś czas temu założyłem, że alkohol staram się spożywać tylko raz w tygodniu. Detoks nie był mi więc potrzebny, aby spojrzeć na weekendowe picie z zewnątrz. Aby zobaczyć upodlonego co piątek człowieczka, robiącego głupoty. Był mi potrzebny, bo chciałem sprawdzić, jak się poczuję. Czy coś się zmieni w moim samopoczuciu i psychice. Postawiłem 3 konkretne pytania: Czy będę umiał wytrzymać bez alkoholu? Czy wyjście ze znajomymi będzie trudniejsze albo nieprzyjemne bez alkoholu? Czy poczuję się o wiele lepiej? Ciekawi, czy coś się zmieniło? Jeszcze momencik, bo ważny jest też odpowiedni setting :) Jak radzić sobie bez alkoholu? Brzmi jak pytanie rodem z AA? Nie jest jednak bezpodstawne! Był to sierpień. Słońce — jak mu się zachciało — wyglądało zza chmur. Wychodziło się wspólnie na plażę marznąć w 20°C, bo tegoroczne lato nad morzem było miksem późnej wiosny z wczesną jesienią i coś mu się nieźle poprzestawiało. Wszyscy inni brali z Fresha korpolagera czy nalewkę (Soplica, my love!), a ja o suchym pysku siedzieć nie zamierzałem. Wymyśliłem więc, że będę popijał piwa bezalkoholowe. Miały jednak za silną konotację ze zwykłym piwem, a do tego są ohydne i po jednym masz ochotę wylać resztę do kranu. Olałem to. Przerzuciłem się na kwas chlebowy i to był strzał w dziesiątkę. Dawno nic mi tak nie smakowało! Jest to jednak trunek specyficzny, dla większości niepijalny, przygotowałem więc małą listę zamienników. Niekoniecznie zdrowych, ale 4-pak na plaży do najzdrowszych też nie należy. Wśród zamienników alkoholu wybierałem spośród: soków NFC dobrej jakości (bezpośrednio tłoczone), napojów izotonicznych, mrożonych herbat, kefirów, maślanek, mlek acidofilnych (naturalnych) wysokozmineralizowanych wód mineralnych, soków warzywnych (buraczkowy, marchwiowy, wielowarzywny), soków „modnych” (np. z nasionami chia) i wód funkcyjnych (np. Oshee Witamin Water) Moim ulubieńcem został jednak kwas chlebowy, wymiennie z sokami warzywnymi. Taki karton soku pomidorowego to 200 kcal. Dobre i nie tuczy, a do tego mnóstwo potasu. Czy porzucenie piwa stanowiło jakiś problem? Absolutnie nie! Psychika raz, że mówiła mi „hej, stary, to zdrowsze!„, to jeszcze piłem coś nierzadko smaczniejszego od najlepszego piwa, jakie byłbym w stanie kupić w sklepie. Sok pomidorowy z tabasco jest lepszy od każdego eurolagera, a kwas chlebowy swoim aromatem miażdży każde ciemne piwo z osiedlowego marketu. Przejdźmy jednak do najważniejszego. Odczucia psychiczne i fizyczne po odstawieniu alkoholu Mógłbym wymieniać i wymieniać, skupię się jednak na tych najwartościowszych. Nie odczułem skutków negatywnych. Możecie się śmiać, ale alkohol to przecież substancja o działaniu psychoaktywnym. Piję go regularnie od lat, więc odstawienie po takiej ekspozycji powinno mieć na mój organizm jakikolwiek negatywny wpływ. Tak mi się zdawało. Nic. Zero. Żadnych drgawek, wzmożonej potliwości, majaków sennych, białych myszek, spadku serotoniny, bólów głowy czy rozkojarzenia. Nic z tych rzeczy. Nie płakałem też, bijąc pięściami w drzwi pobliskiej modrowni, celem oszmacenia 3 Warek z syropem (bo inaczej tego świństwa się pić nie da). Nie wyrywałem się też wieczorem pod Fresha i nie lizałem szyby z Krupniczkiem bijącym po oku blaskiem wódczanym niczym na polach lubelszczyzny lśniące pszenicy łany. Za to lista pozytywnych skutków zaskoczyła mnie jak ceny masła w hipermarkecie. Gotowi? Poprawiła się jakość snu — i tak śpię mocno i nie budzę się w nocy, ale zasypiałem jeszcze szybciej. Rano wstawałem bez zamułki, łatwiej łapałem „rytm dnia”. Nie było może tak, jak w reklamach kaw rozpuszczalnych z amfetaminą, ale o wiele chętniej ruszałem do pracy. Ani razu nie obudziłem się „zaklejony”. Czułem się bardziej zmotywowany i gotowy do działania w ciągu dnia — miałem ochotę pisać, pracować, robić ciekawe rzeczy. Do głowy wpadało więcej pomysłów. Byłem bardziej rozgadany (przerąbane, bo i tak sporo gadam), robiłem więcej planów i wszystkim bardziej się cieszyłem. Trochę jak na jakiejś fazie. Lekki serotoninowy rush. W ciągu dnia nie odczułem ani razu spadku energii — cudowne uczucie. Po posiłku czy pod wieczór nierzadko łapie się lekką zamułkę. Na 2 tygodnie zapomniałem, jak to jest chcieć położyć się na chwilę w dzień. W ogóle tego nie było. Jak ręką odjął. Nie bywałem senny i przymulony — a w ciągu dnia czasami energetycznie „tąpnę” i idę po kawę. W zasadzie mógłbym nie pić kawy czy yerby. Przez cały dzień utrzymywałem stały poziom energetyczny, zamiast klasycznej sinusoidy. Więcej się uśmiechałem — czerpałem więcej przyjemności z codziennych czynności i czułem się po prostu lepiej. Nie twierdzę, że stałem się z dnia na dzień mówcą motywacyjnym i wulkanem energii, jednak gdyby w skali 1 do 10 zobrazować moje samopoczucie przed detoksem, to oscylowałoby ono między 5 a 7. Po detoksie było to między 7 a 8. Spory skok, za darmo, bez stymulantów, lekarza i tabliczki czekolady dziennie. Ktoś powie: „człowieku, ale jak nie piłeś w tygodniu, to przecież we wtorek powinieneś być jak nowy!” I tutaj leży pies pogrzebany. Jak się dobrze popije, to okazuje się, że człowiek przez 4-5 dni dochodzi do siebie. W piątek masz powera na imprezę, w sobotę umierasz i w czwartek czujesz się okej. Koło się zatacza, znów jest piątek i walisz cztery shoty Żołądkowej pod tatara. Nie mówię, że każdy tak ma, ale u mnie się sprawdziło. Do tego dochodzi niedospanie z weekendu. Dodatkowe obserwacje detoksowe Prócz pozytywnego wpływu na kondycję psychofizyczną, odnotowałem również: Spadek wagi — piwo tuczy (bezpośrednio i pośrednio), a ponadto wzmaga apetyt. Po kefirze nie miałem ochoty na hot-doga z Orlenu czy kebsa. Zaoszczędzałem kalorie na piwie. Wątroba i układ hormonalny pracował lepiej, a odstawiając alkohol, skupiałem się też na tym, aby przy okazji sensownie jeść. W 2,5 tygodnia spadł około 1 kilogram. To sporo. Inni pili w moim towarzystwie mniej, albo wcale — mega zaskoczenie! Kiedy rezygnowałem w sklepie z alkoholu, ktoś stwierdzał, że w sumie nie musi tych dwóch piwek. Następowała reakcja łańcuchowa, aż ostatnia osoba nie chciała pić sama i też wybierała zamiennik. Na pewno pomagał tu fakt, że trzymam się z dość „fit” ekipą, a nie z moczymordami, chcącymi napić się przy każdej okazji. Zamieniliśmy spotkania przy alkoholu na spotkania przy czymś innym — najlepiej wypada tutaj deska serów. Dobre sery są tak intensywne, że nie ma ich co niszczyć alkoholem. Polecam! Po zakończonym detoksie miałem o wiele słabszy łeb — alkohol szybciej do mnie trafiał i szybciej upijał. Nie umiałem tego ogarnąć. Odczułem to, kończąc detoks. Wieczorem miałem Polskiego Busa do Katowic, wypiłem więc u kolegi butelkę lekkiego białego wina na „zmułkę”. Przed detoksem byłbym lekko podpity, a tutaj już w tramwaju poczułem się na konkretnej bombie. W Katowicach obudziłem się skacowany i wymięty. O tyle dobrze, że większość trasy przespałem. Niezwykle ciągnęło mnie do dobrego piwa — taka przerwa spowodowała, że czytając recenzje kraftów niemalże śliniłem się do monitora. Wyobrażałem sobie smaki i aromaty. Od natłoku aromatów odpoczął mój mózg. Pamiętacie swoje pierwsze dobre piwa? Czułem się podobnie jak na początku kraftowej drogi. A to tylko 2,5 tygodnia. Piwo sprawiało mi jeszcze większą frajdę. Obserwacja: powiedz ludziom, że robisz detoks. Uznają, że masz problemy z alkoholem, skoro podejmujesz radykalne kroki. Ale na co dzień, jeżeli popijasz piwo, także uważają, że to źle. Że popijanie na co dzień prowadzi do alkoholizmu. W naszym kraju jedynym normalnym wyjściem wydaje się więc upodlenie raz na tydzień. To jest spoko, wtedy jesteś normalny ;) Spostrzeżenie z pubów i multitapów Postanowiłem poświęcić osobny akapit obserwacji z miejsc piwnych. Dwie kwestie bardzo mnie uwierały i mam nadzieję, że właściciele na przykład multitapów wezmą sobie do serca moje uwagi. Rozumiem doskonale, że do burdelu nie idzie się potrzymać za rękę. Do restauracji nie wchodzę po kebaba, a jeśli chciałbym poczytać w ciszy, raczej ominę kluby nocne z muzyką elektroniczną. Jednakże gastronomia, mająca na celu dostarczenia miejsca do spotkań towarzyskich, powinna wyjść choć trochę naprzeciw oczekiwaniom klientów i pomyśleć o pewnej kwestii. O napojach bezalkoholowych. Większość dobrych knajp z piwem nie zwraca chyba na to uwagi, ale jako koleś na detoksie w mig dostrzegłem problem. W multitapach i pubach nie ma sensownych alternatyw dla alkoholu. Wybór ogranicza się przeważnie do jednego hipsternapoju, drugiego hipsternapoju i ewentualnie Coca-Coli z tak kosmiczną marżą, że miałem ochotę przerwać detoks i wypić lekkiego kwasa. Cena za butelkę piwa wyższa o te 2-3 złote jest zrozumiała. Ale podbijanie ceny za buteleczkę Fanty do horrendalnych 6 czy 7 złotych i zrównanie jej niemalże z piwem to jakiś absurd. Pomijam już hipsterskie lemoniady, gdzie płaci się za to, że trzymasz marketing w dłoni. W ogóle Yerbata czy Mio Mate — jeśli ktoś pija yerbę — to jest śmiech na sali odbijający się długim echem. Nie rozumiem, dlaczego na miejscu nie można zaserwować kwasu chlebowego, podpiwku, nieszczęsnego Radlera, Hopiniad, wód chmielowych czy podobnych specyfików. Mrożonej herbaty chociażby. Piw bezalkoholowych praktycznie też nie ma, ewentualnie Bavaria za gruby hajs. Podziękuję. Czy ktoś zechce mi to wyjaśnić? Może taka jest polityka w każdym prawie lokalu? Może komuś to nie na rękę? Druga obserwacja — w sklepach brakuje dobrego piwa bezalkoholowego i niskoalkoholowego. Ta nisza jest wciąż niezagospodarowana! Od kormoranowego „1 na 100” nikt nie pokusił się o podobne pierdzielnięcie. Piwa bezalkoholowe są okropne, każdy Radler 0% smakuje lepiej od nich. Alternatywą zostają lemoniady chmielowe, wody chmielowe, podpiwki i kwasy chlebowe (jeśli ktoś lubi). Dla kogoś, kto chciałby poczuć smak piwa, nie ma jednak wyjścia. Może wybrać między jedną wodą z brzeczką a drugą wodą z brzeczką. Czy wiecie, że dorwanie kwasu chlebowego nawet w hipermarkecie graniczy z cudem? Dlaczego więc nie zostać abstynentem? I tu Was nieźle zaskoczę. Były chwile, kiedy rozważałem taką opcję :) No dobra, może nie całkowitą abstynencję, ale odpowiednik fleksitarianizmu. Alkohol tylko przy odpowiedniej okazji, a na co dzień kranówa. Kwas chlebowy zamawiałbym na cysterny, a obok bloku otworzyłbym fabrykę soków Dawtona czy innej Fortuny. Nie zostałem i nie zostanę abstynentem, bo lubię wypić dobre piwo czy whisky w towarzystwie. Po detoksie spojrzałem jednak całkowicie inaczej na alkohol. Zauważyłem, że przez cały czas podtruwa organizm i przekonałem się, że można bez niego żyć. Dokonałem również kilku obserwacji społecznych. Postanowiłem też jeszcze bardziej ograniczyć alkohol. To przyszło samo. Uznałem po prostu, że nie warto tak często pić. Każdemu z Was polecam taki detoks. Większość z Was nie podejmie się próby, wielu by się zapewne nie udało. I to ostatnia obserwacja. Skoro nie jesteśmy alkoholikami, to dlaczego tak trudno zrezygnować nam z alkoholu choćby na tydzień…? Spodobał Ci się ten tekst? Uważasz, że obserwacje poczynione na detoksie są wartościowe? A może sam chcesz podjąć się takiego odtruwania? Pacnij w like, abym wiedział, że komuś „wjechałem na psychikę” :) PS > Na początek przyszłego roku planuję miesięczny detoks :) WPHUB. Filip Borowiak |. 26.08.2023 10:24. Paweł Domagała zrezygnował z picia alkoholu. Tylko nam mówi, dlaczego. 81. Paweł Domagała podczas niedawnej sesji pytań i odpowiedzi na Instagramie zdradził, że nie pije alkoholu. Gdy odwiedził studio Wirtualnej Polski, postanowiliśmy dopytać go o powody jego decyzji.
Mawiamy, że alkohol jest dla wszystkich, ale powinno się mówić prawie wszystkich. Dla zaraz wsiadającego kierowcy nie jest. Dla dziecka nie jest. Dla kobiety w ciąży nie jest i dla osoby przyjmującej większość leków nie jest. Ile jednak musi się nagimnastykować osoba nie będąca w żadnej z tych grup to wie tylko ona. Bo jak to: możesz a nie wypijesz za zdrowie wujka Staszka, Nowy Rok czy piąteczek-piątunio?Abstynencja niejedno ma imięCałkowite czy też okazjonalne odmówienie lampki wina do obiadu, drinka na imprezie czy piwa na grillu to właśnie abstynencja. Zwykle powody niepicia alkoholu możemy podzielić na dwie grupy: pierwotną i wtórną. Ta pierwsza to osoby, które nie miały i nadal nie chcą mieć nic do czynienia z alkoholem. Nawet leki wybierają bez promili. Są to często abstynenci z przeszłością, najczęściej rodzinną. Ich wcześniejszy etap życia z upojeniami alkoholowymi, a nierzadko przemocą fizyczną, psychiczną czy materialną jest na tyle siedzący z tyłu głowy, że nawet przez myśl nie przejdzie im wypić choćby na setnych urodzinach ukochanej babci. To osoby często korzystające z terapii dla DDA, ale także np. ofiary pijanych kierowców. Druga grupa to osoby uzależnione po terapii lub takie, które same zaprzestały picia. One nie chcą wracać do niepicie jest takie dziwne?Bycie alkoholikiem jest piętnowane. To powód do wstydu. Ale z drugiej jednak strony picie „od święta” to przecież taka norma. A że w kalendarzu świąt nie brakuje, a i rodzina czasem skora do imprez z okazji różnorakich rocznic czy miesięcznic, to zliczając je wszystkie wychodzi, że łatwo podnieść statystyki picia alkoholu w Polsce. Zacznijmy od Sylwestra, później są pewnie czyjeś urodzin, imieniny (np. córka mi podpowiada, że niedawno lis Lucek je miał), zaraz będzie Dzień Babci i Dziadka, później Walentynki, znowu jakieś urodziny czy imieniny, Dzień Kobiet, Mężczyzn, Chłopaka i mam nadzieję, że chociaż Dzień Dziecka z soczkiem. Potem weekendy majowe, wszystkie długie weekendy, ogólnie wszystkie weekendy, lato i wakacyjne wyjazdy, na których przed lotem jakąś małpkę dla rozluźnienia można zamiast melisy [cipher], CC BY-SA przy każdej z tych okazji albo chociaż niektórych odmawiasz sięgnięcia po kieliszek, zwykle zapada „a dlaczego?”. Na jednej z grup dotyczących savoir-vivre’u pojawił się post dotyczący osoby niepijącej. Chciała ona otrzymać dobrą wymówkę, by odmawiać picia w towarzystwie. Padały różne propozycje: od zwykłego „nie piję”, które nie do końca działało, po zapewnienia o ciąży, uprawianiu sportu, braniu leków. Ktoś jednak zwrócił uwagę, że przecież to tylko wybór i nikt nie powinien wtrącać się w powody, z jakich nie pijemy. Jeśli nie lubię kaszanki, nikt nie drąży. Kiedy nie piję soku pomidorowego nikt nie ma ze zrozumieniem moich pobudek problemu. Nie lubię, nie muszę. Ale alkohol to jakby inny środek spożywczy – go piją durne stereotypyA może dlatego piją, bo kto nie pije, ten kapuje, albo chociaż rozwozi rozbawione towarzystwo do domów i układa do łóżeczka? Wiele relacji jest budowana przy kieliszku, bo przecież pijany mówi prawdę i można mu zaufać. Bruderszaft z przyjacielem, czasem dopiero sprzed chwili, aż głupio się nie napić. A jeżeli tego nie zrobisz, to znaczy, że coś jest nie tak w relacji, albo dajesz komunikat, że nie chcesz tego kontaktu w żaden sposób podtrzymywać. Pojawiają się pytania: dlaczego się ze mną nie napijesz? Co jest ze mną nie tak? Co jest z tobą nie tak? Co jest między nami nie tak? A przecież osoba, która Cię rozumie, nie ma problemu, by zrozumieć że nie chcesz pić. Prawdziwy przyjaciel nawet nie ma problemu, by przy Tobie nie Wy spotkaliście się z namawianiem do picia niepijących?
Kościół w Polsce zachęca, aby miesiąc sierpień był przeżywany jako czas abstynencji i był kolejnym krokiem do osiągnięcia trzeźwości całego narodu. Przez jednych jest to kwitowane wzruszeniem ramion. Przez innych traktowane jest jako przejaw nieuprawnionej ingerencji i wtrącanie się w codzienne życie ludzi, odbieranie im tego, co przyjemne i dające radość. Jeszcze inni Ludzki organizm reaguje na alkohol różny sposób. Wpływa na to kilka czynników, m.in. wiek, metabolizm i budowa ciała. Chcąc zaoszczędzić pieniądze lub utrzymać dietę, wiele osób stara się nic nie jeść przed imprezą, podczas której planują pić trunki. Jakie są skutki przyjmowania alkoholu na pusty żołądek? Dlaczego nie jest to zdrowe i czym grozi? Które produkty warto Bezpieczna dawka alkoholu w przypadku picia okazjonalnego wynosi dla mężczyzn nie więcej niż 60 g 100 proc. alkoholu, co przekłada się na 3 półlitrowe butelki piwa, 3 kieliszki wina o pojemności 200 ml lub 180 ml wódki, natomiast u kobiet jednorazowo nie należy przekraczać 40 g 100 proc. alkoholu, co oznacza 2 półlitrowe butelki . 298 158 92 269 406 181 58 39

dlaczego nie piję alkoholu